zdjęcie mamy z dziećmi na białym tle

Bycie mamą to magiczne uczucie, że na świecie jest ktoś, kto kocha Cię miłością bezwarunkową…

O macierzyństwie, godzeniu ról mamy i nauczycielki, edukacji domowej, małych i dużych radościach, rytuałach, fascynacji z możliwości pokazywania świata nauki na własnych zasadach – rozmawiamy z trzema cudownymi mamami: Natalią Doroń, Anną Nowicką i Katarzyną Sławską, które zdecydowały się edukować domowo swoje dzieci.

Natalia Doroń –  mieszka wraz z rodziną w sercu województwa śląskiego. Jest mamą 10-letniej Klary, która uczy się w szkole muzycznej w klasie klarnetu, 8-letniej Anielki – artystki i akrobatki oraz 7-letniego Szczepana – miłośnika muzyki i dobrej książki. Wszystkie dzieci od początku uczą się w edukacji domowej. Kocha las – o każdej porze roku, gry planszowe na niepogodę i wspólne wypady pod namiot.

Anna Nowicka – mieszka niedaleko Gdyni i jest mamą trójki żywiołowych dzieci. Najstarsze ma zaledwie 6 lat, jest w edukacji domowej od samego początku. Młodsze rodzeństwo z wielkim zainteresowaniem śledzi, co robi starsza siostra i wspólnie się uczą. Jak sama twierdzi, dzięki edukacji domowej mają czas nie tylko dla siebie, ale także na zajęcia dodatkowe. Uwielbia spędzać czas na łonie natury, dlatego często urządzają rodzinne wycieczki, z których także wyciągają dużo nauki. W wolnych chwilach uwielbia uczyć się ziołolecznictwa, czytać książki, piec ciasta i grać w grę komputerową, nad którą pracuje jej mąż.

Katarzyna Sławska  – jak sama mówi o sobie – kobieta świadomie podejmująca decyzje, kładzie wielki nacisk na samorozwój i wykorzystanie wiedzy w praktyce. Jest partnerką z 21-letnim stażem oraz mamą trzech fantastycznych istot, które rozkwitają na jej oczach. 

Po blisko 20 latach pracy w administracji robi pierwsze kroki w zawodzie trenera emocji, a w niedługiej przyszłości psychologa i terapeuty. Jesienią planuje otworzyć filię Akademii Nauki, gdzie dzieci i młodzież będą mogły poznawać techniki zapamiętywania, szybkiego czytania i nauki ogólnie. Uwielbia kawę i czekoladę. Lubi rozmowy z wartościowymi ludźmi i takich ludzi.




Jak to jest być mamą i jednocześnie nauczycielem dla swojego dziecka?

Natalia Doroń: Będąc mamą, czy to mając dziecko w edukacji domowej, czy też nie, siłą rzeczy jest się jego nauczycielką i to od samego początku – co więcej, nauczycielką najważniejszą. Od zawsze, nawet przed powstaniem współcześnie pojmowanych szkół, byłyśmy tymi, które przekazywały dzieciom nie tylko wiedzę jako taką, ale także wartości, sposób życia czy naukę współistnienia z innymi ludźmi. Dlatego będąc nauczycielem domowym, przyjmuję tę rolę w sposób niemal naturalny.




Czy to są role, które się przenikają, czy np.: mówisz sobie: teraz jestem nauczycielem?

Natalia Doroń: Rola nauczycielki moich dzieci to tylko jedna z automatycznie przeze mnie przyjmowanych i spełnianych wobec nich ról – w końcu jestem dla nich też kucharką, pielęgniarką czy osobistym szoferem. Wyłuszczanie każdej roli i przedstawianie dzieciom, że oto teraz mają mnie traktować, jako przedstawicielkę którejś z nich byłoby absurdem. Dodatkowo myślę, że w edukacji domowej chcemy świadomie uniknąć konieczności posługiwania się terminologią niezbędną w tradycyjnej szkole, wobec czego słowo „nauczyciel” w ogóle u nas nie występuje, ponieważ jest zupełnie niepotrzebne. Mogę być ich pomocą, mogę ich ukierunkować, pomóc ułożyć plan przyswojenia niezbędnej wiedzy, ale nauczycielem jako takim być na szczęście nie muszę.





Jak organizujesz czas nauki dla trójki dzieci? 

Natalia Doroń: Mając troje dzieci urodzonych rok po roku, nie było mi do tej pory trudno zorganizować czasu na codzienną naukę. Na razie wszyscy są jeszcze w edukacji wczesnoszkolnej, więc ich wiedza się przenika i uzupełnia – mogą się wielu rzeczy uczyć razem. Z wygody wybieramy do nauki godziny poranne, oczywiście po porządnym wyspaniu się, ogarnięciu siebie i pokoju oraz rodzinnym śniadaniu. 

Każde z dzieci spędza na nauce około godziny do dwóch dziennie, najczęściej zamiennie – kiedy jedno czyta, drugie pracuje na platformie, a trzecie z podręcznikiem. Ten system bardzo dobrze się u nas sprawdził. Nieraz wychodzimy wspólnie na poranki teatralne, do filharmonii czy po prostu do lasu na lekcję terenową. Około południa dzieci mogą już realizować swoje pasje czy hobby, grać w planszówki, czytać komiksy lub pograć na konsoli. Popołudnia to zazwyczaj wyjście na dwór przeplatane zajęciami sportowymi czy muzycznymi, które sami sobie wybrali.



Co fascynuje Cię najbardziej w możliwości edukacji swojego dziecka?

Anna Nowicka: W możliwości edukacji mojego dziecka najbardziej fascynuje mnie obserwacja rzeczywistych postępów w nauce, a nie tylko ocen w dzienniczku, które de facto niewiele mówią. Najbardziej cieszą mnie rozmowy o interesujących ją zagadnieniach i często nieoczywiste pytania, które zadaje. Takie lubię najbardziej. To mnie mobilizuje do ciągłego poszerzania również swojej wiedzy.




Co jest najtrudniejsze? 

Anna Nowicka: Najtrudniejsze bywa czasem zmobilizowanie do nauki, gdy młodsze rodzeństwo dobrze się bawi, a pogoda za oknem dopisuje…:)




Czego się obawiasz?

Anna Nowicka: Obawiam się różnych rzeczy, ale na szczęście nie mają one nic wspólnego z edukacją domową. Z tego posunięcia jesteśmy z mężem bardzo zadowoleni.




Czy Twoja relacja z dzieckiem zyskała po przejściu na edukację domową? 

Katarzyna Sławska: Jeszcze, kiedy moja dziś 16-letnia córka rozpoczęła swoją edukację, dużo czytałam o możliwości nauki dziecka w domu i wyobrażałam sobie, jak fantastycznie musi to wyglądać. Niestety moje, jak się okazuje całkowicie nieuzasadnione, obawy, przez pierwsze 5 lat nauki szkolnej córki, nie pozwoliły mi tego sprawdzić i doświadczyć. Na szczęście wiele okoliczności sprawiło, że w okresie wakacyjnym 2019 roku zdecydowałam, że spróbujemy. 

 

Do tego czasu przysposobiłam kolejną córkę, więc przygodę rozpoczęłyśmy w trójkę. Iga była wtedy w klasie 6, a Nel w czwartej. Moja relacja z Igą zawsze była świetna, ale po przejściu na edukację domową weszłyśmy w jej głębszy wymiar, natomiast Nel, będąc z nami od zaledwie trzech lat, wtedy naprawdę zaczęła nas poznawać i stawać się integralną częścią rodziny. 

 




Co jeszcze się zmieniło? 

Katarzyna Sławska: Poza tym, że zyskałam mnóstwo czasu z dziewczynkami, który mogłyśmy wykorzystywać na to, na co miałyśmy ochotę – mogłyśmy spontanicznie pojechać do kina i nie martwić się, że trzeba wracać, bo zadanie domowe czeka. Na tamtym etapie, w ciągu tygodnia cały czas wolny dziewczynek należał do mnie. Weekendy do koleżanek i przyjaciół. Moje macierzyństwo w tamtym okresie było jego najlepszą definicją, czułam się spełniona i widziałam, że moje córki są spokojniejsze i szczęśliwsze. Zwykłe rzeczy, jak wieczór filmowy w środku tygodnia, wypad na sesję zdjęciową, właśnie w TYM momencie, bo zaczął padać śnieg i nie chciałyśmy tego przegapić. 

Kulinarne eksperymenty, wspólnie wykonywane obowiązki domowe i mnóstwo czasu na rozmowy – rodzinne historie, śmierć, religie, tolerancja, ekologia, a z czasem dojrzewanie, seks, ekonomia, plany na przyszłość to między innymi tematy, do których nigdy nie zasiadałyśmy, po prostu rodziły się w trakcie spaceru, sprzątania czy gotowania. 

Czasami było poważnie, innym razem bardzo wesoło, ale zawsze swobodnie i szczerze. Tak jest do dziś i jestem pewna, że nikt nam nigdy tego nie odbierze. Choć proporcje wspólnie spędzanego czasu się odwróciły, bo dziewczynki dorastają, to zawsze znajdziemy czas na rozmowy i filmowe wieczory. Czasami snujemy plany, że kiedy założą swoje rodziny, będziemy takie organizowali w większym gronie.




Kiedy podjęliście decyzję o zmianie trybu edukacji, w jakim byliście miejscu jako rodzina? 

Katarzyna Sławska: Kiedy dziewczynki rozpoczynały edukację domową, mąż rozpoczynał nową pracę, dziś pracuje za granicą i na co dzień jesteśmy we cztery – trzy lata temu dołączyła do naszego grona, wtedy 6-letnia, Mia – od zerówki uczy się w edukacji domowej (z krótką przerwą, bo niestety instytucja nadzorująca przysposobienie nie rozumie, więc nie akceptuje formy ed). Dziewczynki są obecnie w klasie II i VII szkoły podstawowej i I liceum, mają ze sobą niesamowicie silne więzi przeplecione więzią ze mną.

Tworzymy świetny zespół, choć oczywiście każda z nas ma na tyle silną osobowość, że nie brakuje sprzeczek, ale potrafimy rozmawiać. Pomimo tego, że męża nie ma na co dzień z nami, on też jest ważnym elementem naszej domowej układanki – dzięki edukacji domowej, moment jego pobytu w domu jest wykorzystany przez nas na wspólnie spędzanym czasie, bez względu na to, jaki mamy dzień tygodnia. 

Edukacja domowa pozwala zarówno mi, jak i mężowi, realizować się w rodzicielstwie po naszemu. Jestem pewna, że decyzja o przejściu na tę formę edukacji, przyczyniła się do stworzenia tak głębokich relacji pomiędzy nami, w sposób szczególny ułatwiła asymilację młodszych córek.




Na czym polega Twoja rola jako nauczyciela w edukacji nastolatka?

Katarzyna Sławska: Obecnie jestem edukatorem 2 nastolatek i każda z nich potrzebuje mojego wsparcia w zgoła odmienny sposób. Iga ma obecnie 16 lat i jest w I kl. liceum – niemal od początku tj. kl. VI w

większości opanowuje materiał samodzielnie. Ma bardzo dobre i celujące wyniki w nauce, a moja pomoc ogranicza się do utwierdzania jej, że w swoich hipotezach i wnioskach idzie w dobrym kierunku. Samodzielnie opracowuje swoje notatki z książek (korzystając z wszelkich dostępnych metod ich tworzenia), często korzysta z materiałów wyszukanych na różnych kanałach edukacyjnych, szczególnie jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. 

14-letnia Nel używa głównie platformy tworzonej przez CND oraz materiałów z YouTube – ma wybrane kanały z matematyki i innych przedmiotów ścisłych oraz ulubionego nauczyciela historii. W jej przypadku początkowo stosowałam klasyczną lekcję odwróconą, bo taka forma najlepiej nam się sprawdzała. 

Obecnie Nela ogląda webinary i inne materiały, notuje, a później wspólnie powtarzamy najważniejsze informacje, jednak mój wkład jest naprawdę niewielki. Jedynie przy nauce języków obcych korzystamy z pomocy specjalistów – wszystkie uczymy się angielskiego, Iga wybrała dodatkowo j. rosyjski i j. hiszpański, a Nel niemiecki. Po czterech latach nauki w ed dziewczynki nabyły umiejętności organizacji własnej nauki i co ważniejsze, czują odpowiedzialność za własną edukację. Wiedzą, że jestem i zawsze mogą o wszystko zapytać, ale po prostu nie mają zbyt często potrzeby, świetnie radzą sobie same.

 




Macie wspólne rytuały? 

Katarzyna Sławska: Rytuałów nam nie brakuje, choć nasze wzbudzają często niezrozumienie otoczenia, ale nauczyłam dzieci, że nie muszą być jak wszyscy, więc nie mają z tym problemu i w razie konieczności, potrafią obronić swoje wybory. Przede wszystkim rytuałem jest poranna kawa dla mamy 🙂  zawsze dostaję ją do łóżka, a kiedy mąż jest w domu i jemu się dostaje. Zawsze jest pięknie podana, dziewczynki robią ja na zmianę i prześcigają się w efektywności, podkreślają, że ma specjalny dodatek w postaci miłości. Taki poranek to marzenie każdego rodzica myślę. 

W kwestiach nauki rytuałem jest wspólne czytanie – jakiś czas temu poznałam tzw. bostońską metodę czytania i przeszło nam to w rytuał, każdego dnia coś czytamy, starsze dziewczynki mają już swoją literaturę, najmłodsza sugeruje się obrazkiem na okładce, ale najważniejsze, że czyta. Oczywiście od reguły są wyjątki, na wyjazdy tylko ja zabieram książki :),  ale staramy się nie rezygnować z naszego rytuału zbyt często. Do każdej potrawy mamy w domu innego specjalistę, więc to też jest swego rodzaju rytuał.

Poza tym nasze wieczory filmowe – popcorn i w kółko te same filmy – Harry Potter, Władca Pierścieni itp. Znamy kwestie na pamięć, ale z taką samą radością zalegamy na kanapie (bo my nie siadamy :)) Nasz rytuał piżamowych niedziel – jeśli tylko spędzamy je w domu, to nie wchodzi w grę inna opcja. Jest jeszcze wiele, np. Nel i Mia dwa razy w ciągu roku obchodzą urodziny 🙂 pierwsze są w dniu ich narodzin, a drugie w dniu, kiedy dołączyły do naszej rodziny 🙂 




Trzy najpiękniejsze rzeczy w byciu mamą … 

Natalia Doroń: Na każdym etapie życia moich dzieci udzieliłabym tutaj innej odpowiedzi, ale patrząc na swoją rolę z obecnej perspektywy, najistotniejsze wydają mi się następujące rzeczy. Bycie mamą to po pierwsze satysfakcja i ogromna radość z obserwacji, jak dzieci się rozwijają, często w kierunku, którego człowiek zupełnie się nie spodziewa. Bycie mamą to odpowiedzialność, ale i szczęście posiadania wiernych i ufających słuchaczy, z którymi można się dzielić nie tylko swoją wiedzą, ale i doświadczeniem czy wyznawanymi wartościami. Po trzecie, trochę z przymrużeniem oka, bycie mamą niesamowicie odmładza, ponieważ mając dzieci można wejść w ich świat i nieraz robić rzeczy, których bezdzietnym dorosłym po prostu nie wypada.

Katarzyna Sławska: Mają imiona – Iga, Nel i Mia 🙂 Poczucie, że na świecie jest ktoś, kto kocha mnie miłością bezwarunkową. Poczułam to, kiedy Iga przyszła na świat i był to najpiękniejszy moment mojego dotychczasowego życia – już nigdy nie będę sama 🙂 

Fantastyczne uczucie, że mam swój udział w tworzeniu się cudownych ludzi, którzy są przyszłością – moje niegdysiejsze, teraźniejsze oraz przyszłe decyzje i działania, kształtują mądre i silne kobiety, które kiedyś będą czyimiś partnerkami, współpracownicami, może mamami… To, co po mnie zostanie to One i wszystko, co sobą reprezentują.

Duma – z siebie i z nich. Wszystkie problemy dnia codziennego, wszystkie troski, obawy są nieistotne, kiedy widzę, jak moje córki rozkwitają – podejmują decyzje w oparciu o wartości, które im wpajam, traktują ludzi i świat z należytym szacunkiem, nie boją się życia z całym jego inwentarzem
Anna Nowicka: Po pierwsze miłość, po drugie miłość, po trzecie…ogromna miłość… 🙂