jak dogadać się z dziećmi

Sztuka komunikacji, czyli jak się dogadać i zrozumieć z naszymi dziećmi?

O komunikacji, emocjach, wyzwaniach, jakie niesie ze sobą rodzicielstwo i dlaczego droga do pokoju dziecka zawsze jest krótsza – rozmawiamy z Agą Rogalą, terapeutką rodzin i autorką książki “Poukładaj to sobie w głowie 100 maili do ciebie o rodzicielstwie i partnerstwie”. 

Aga mówi o sobie, że pomaga rodzicom dogadać się ze sobą i z dziećmi. Jest także pedagożką, autorką podcastu i kanału na YouTube. Prywatnie żoną i mamą trójki dzieci. Ostatnio nakładem wydawnictwa Mamania wyszła jej pierwsza książka – “Poukładaj to sobie w głowie 100 maili do ciebie o rodzicielstwie i partnerstwie”.

Jak dogadać się z dzieckiem?

Skuteczna i otwarta komunikacja, na czym polega? Jak się dogadać z dzieckiem. Teoretycznie proste… w praktyce bywa różnie?

Aga Rogala: Na słuchaniu. Trochę żartuję, ale to tak naprawdę clou komunikacji. Pierwsza umiejętność w dobrej komunikacji to właśnie umiejętność słuchania. Nastawienie na tę drugą osobę. Nie je to jest łatwa sztuka. Polega to na tym, że słuchasz drugiego człowieka nie przez te wszystkie swoje filtry. Odstawiasz je. Skupiasz się na nim.

Co tam jest pod spodem tego, co do Ciebie mówi, jakie uczucia tam są? Może zmartwienie, niepokój, rozczarowanie, frustracja, zawiedziona nadzieja? Warto to dostrzec, zauważyć. Nie chodzi o to, żeby teraz czytać między wierszami tylko, zamiast walczyć ze słowami, które słyszę odpowiedzieć na tego człowieka i powiedzieć na przykład: “widzę, że się martwisz”, ”widzę, że jesteś sfrustrowany” – nie musimy jakoś tego głęboko analizować. Wystarczy “zejść” z siebie i stanąć przy tej drugiej osobie.

Na czym jeszcze powinna polegać skuteczna komunikacja, żeby właściwie formułować, co mamy do przekazania. Bez udzielania rad. Umiejętne dobieranie słów może realnie ograniczyć obecność złości w naszym domu, poczucia buntu, niesprawiedliwości, frustracji. Kiedy mówimy – mówimy o sobie! Mówimy o rzeczach, działaniach, sprawach – nie o drugim człowieku.

Warto skupić się na konkrecie. Jesteśmy tu i teraz. Nie dorabiamy interpretacji, nie przerzucamy się “ty zawsze”, “ty nigdy”, nie wytykamy starych grzechów i przewinień.

Jakie są emocje u nastolatka?

Emocje – trochę o nich. Jakie one są u nastolatka? Czy wszystkie trzeba wyrażać i jaki mamy na nie wpływ?

Po pierwsze wszystkie emocje są potrzebne. One nas pchają do działania, czasem do zaniechania jakichś działań, ale wszystkie są potrzebne.

Nie możemy sobie zdecydować, czy wybrać, że czegoś nie będziemy czuć. To może brzmieć abstrakcyjnie, ale naprawdę szerokie grono ludzi liczy na to, że nie będzie czegoś czuć. Na przykład, że przestanie się gniewać albo na przykład, że przestaną czuć rozczarowanie swoją jakąś sytuacją życiową. I tak naprawdę to im chodzi zazwyczaj o zachowania. To nam się strasznie myli.

Jeśli byśmy spróbowali tak zrobić, że czegoś nie będziemy czuć, to rezygnujemy z całego wachlarza uczuć. Nie da się tak wyjąć jednego piórka, tego akurat, które nam sprawia trudności, a resztę zostawić. Niestety wtedy uczucia idą do zamrażarki.

Z jednej strony emocje dzieją się same, same się robią, no bo one trochę takie miały być. I to od zarania dziejów. Nam się po to wytwarzał strach, byśmy mogli uniknąć zagrożenia. Czy obrzydzenie, żebyśmy nie tknęli czegoś, co by nas zatruło.

Z drugiej strony możemy wpływać na swój stan emocjonalny. Czekanie, aż on się sam zrobi, no nie zawsze się musi udać. Przecież na wiele sposobów możemy wpływać na swoje samopoczucie. Wiemy, co zrobić, by poprawić sobie np. humor, by było nam przyjemnie. Możemy się spokojnie też “ładować” w emocje nieprzyjemne – “podkręcać” na przykład rozczarowanie rozpamiętując jakieś zachowania, “podkręcać” rozżalenie, smutek, czy urazy – wracając do wspomnień. Tak naprawdę to nasze myśli, mogą nam pomóc lub zaszkodzić w tym stanie emocjonalnym. Dobra wiadomość jest taka, że na myśli mamy wpływ!

Jak budować więzi z dzieckiem?

Kiedy droga dziecka do rodzica staje się dłuższa? I jak zbudować fundamenty więzi?

To prawda. Droga z pokoju dziecka do naszego rodzicielskiego pokoju bywa dłuższa. Nam się wydaje, mamy często takie przekonanie, że dziecko wie, że jakby co, to zawsze może do nas przyjść. Tylko to jest myślenie życzeniowe. My chcemy, żeby nasze dziecko wiedziało albo wierzymy, że ono wie i w ogóle to jeszcze z tego skorzysta.

Natomiast, by taki model się sprawdził w praktyce, to trzeba zadbać o niego jednak wcześniej. W jaki sposób? Ja nie czekam, aż dziecko przyjdzie, tylko to ja wychodzę “od siebie do niego”.

Bo ono ma tam różne emocje. Może tam być wstyd, obawa przed konsekwencjami, niepewność, smutek, gniew. To wszystko jest jak sznur, oplata nogi i nie pozwala się ruszyć. Ciężko dziecku pokonać ten dystans do nas.

Fajnie by było, jakby nasze dziecko przyszło do nas z tym zawstydzeniem, czy z czymś, co przeżywa. Najczęściej jednak pomyśli, że jeśli przyjdzie, to my będziemy się czepiać, dawać złote rady, dopytywać itp. I rezygnuje.

To my powinniśmy wychodzić ze swojego pokoju i tak metaforycznie i dosłownie i pójść do dziecka. Jeśli to jest pokój nastolatka, to my tam idziemy pomimo. Pomimo tego, że drzwi są zamknięte – to pukam. Pomimo tego, że ono na mnie warczy – to mogę sprawdzić, czy to dobry moment, mogę użyć jakiegoś fortelu, mogę przyjść i powiedzieć co u mnie, jaki miałam dzień.

Jeśli wejdziemy do pokoju dziecka i będziemy mieć “100 pytań do”, to na pewno się nie uda. Tego mało kto chce. Jeśli to jest więź, którą chcemy budować, wzmacniać albo utrzymać to musimy pracować, by ten kontakt był. 

Będziemy musieli ważyć słowa, przygotować się z dobrym tekstem i darować sobie uwagi o porządek i pytania o szkołę. Jak idziemy “po więź” to nie uruchamiamy tych najtrudniejszych tematów.

Czasem to będzie sporo milczenia. Krępującego męczenia, ale być może w naszej sytuacji jest tak, że nasze dziecko się musi przekonać, że my to dźwigniemy, że my uniesiemy to milczenie, że nie spanikujemy.

Dobrze by było, żebyśmy się nie bali wejść do tego pokoju nastolatka. Mam wrażenie, że rodzice naprawdę się boją, jakby ten pokój to była jaskinia, w której czyhają na nich same zagrożenia. Drodzy rodzice, nie odpuszczajcie! Zadbajcie o więź. Wejdźcie do tego pokoju. I wchodźcie tam, jak najczęściej.

Cały wywiad z Agą Rogalą na naszym kanale YouTube:

Domowy punkt widzenia I Rodzicu, poukładaj to sobie w głowie

Przeczytaj także